Pożegnanie śp. Tadeusza Cecuły.
Drogi nasz Organisto, jesteśmy tu dziś z Tobą – Twoi chórzyści i parafianie. Popatrz jak wiele nas zgromadziło się, bo chcemy towarzyszyć Ci w ostatniej Twojej ziemskiej drodze, drodze bez powrotu, drodze do Boga.
Przez 62 lata byłeś organistą i prowadziłeś chór. Zbyt wiele otrzymaliśmy od Ciebie i zbyt wiele zawdzięczamy Ci. Nauczyłeś nas kochać muzykę organową i śpiew chóralny. Miałeś ambicję, by Twoi chórzyści wykonywali dzieła muzyków światowej klasy – Haendla, Verdiego, Mozarta, Gounoda, Bacha, a przecież miałeś świadomość, że na przestrzeni lat, tylko nieliczni mieli przygotowanie muzyczne. Ale Ty nie zrażałeś się tym. Twoja niesamowita pracowitość, cierpliwość i poświęcenie przynosiły upragnione efekty. Zapraszałeś nas dwa razy w tygodniu na półtoragodzinne próby i ćwiczyłeś, ćwiczyłeś, ćwiczyłeś. Wyszukiwałeś też dla chóru różne pieśni religijne, ale zawsze o głębokich tekstach i pięknej muzyce. Miałeś kontakty z kolegami organistami i pomagaliście sobie wzajemnie.
Zawsze miałeś czas dla Pana Boga i dla nas. Ty się nie spieszyłeś, a Twój spokój, serdeczność, dobrotliwy, wyrozumiały uśmiech i humor, były Twoją siłą.
Byłeś tytanem pracy, pasjonatem i Mistrzem muzyki organowej i śpiewu chóralnego. Bardzo dużo czasu poświęcałeś chórowi, bo to było Twoje czwarte dziecko. I my kochaliśmy i szanowaliśmy Ciebie, bo na to zasługiwałeś.
W naszych umysłach i sercach zakorzenił się Twój wizerunek człowieka bardzo wrażliwego i dobrego. Wpoiłeś nam zasadę, że mamy tworzyć wspólnotę otwartą na potrzeby i przeżycia innych. To dzięki Tobie byliśmy razem w chwilach radosnych, jak i smutnych – jak ta dzisiejsza. Obiecujemy Ci, że tacy pozostaniemy.
Twoje choroby były dla nas bolesnym ciosem. Ale Ty tak długo walczyłeś, nie poddawałeś się i pracowałeś, bo dla Ciebie lekarstwem i terapią na wszelkie dolegliwości był kościół, organy i śpiew. Niestety, krzyży przybywało, a każdy następny osłabiał Cię fizycznie, ograniczał ruchowo, ale wzmacniał duchowo. Ty doskonale pamiętałeś słowa św. Pawła, że ,,Moc w słabości się doskonali”.
Odwołam się do słów ks. Jana Twardowskiego ,,Ten kto potrafi cały powierzyć się Bogu w cierpieniu, żyje duchem adoracji”. I Ty nasz drogi Organisto tak żyłeś. My byliśmy zafascynowani Twoją pobożnością, pokorą i godzeniem się z wolą Najwyższego, Miłosiernego Boga.
Na długo w naszej pamięci, gdy jeszcze odbierałeś telefony – pozostaną słowa: ,,Ja nie wiem ile różańców odmawiam w ciągu dnia”. A potem, gdy byłeś zdany na pomoc i opiekę Najbliższych Ci osób i rzadko już odwiedzaliśmy Cię, utkwił nam mocno taki obraz – na przegubie Twojej lewej ręki zawieszony różaniec.
Tak wiele Ci zawdzięczamy, byłeś i pozostałeś dla nas autorytetem i wzorem gorliwego katolika, patrioty i wspaniałego człowieka. I dziś niejedna łza popłynęła i popłynie z naszych oczu. Chciałoby się powiedzieć: ,,nie odchodź, jeszcze okażemy Ci serce, jeszcze powiemy Ci przepraszamy, dziękujemy”, ale niestety – już jest za późno.
Odwołam się do dewizy śp. biskupa Chrapka: ,,Idź przez życie tak, by ślady Twoich stóp przetrwały Cię”. Drogi Organisto – dla jednych panie Cecuło, dla innych panie Tadeuszu, Tadzio, ale dla wszystkich nasz, nasz Organisto. Twoje ślady pozostaną w naszej świątyni, w pamięci naszej i sercach.
,,Tak, bo Tobie płaczą dzwony,
boleścią rwie się serce.
Fruną gołębie przestraszone,
żałobnym drżeniem łka powietrze.
Smutek za gardło dusznością ściska.
Wczoraj widzieliśmy Ciebie,
a dzisiaj masz swoją przystań.”
Tak przystań – po drugiej stronie życia. Tam spotkasz się z żoną, rodziną i chórzystami, a na spotkanie w progach Ojca domu – po Ciebie wyjdzie litościwa Matka.
Tak myślimy, tak czujemy, tak głęboko w to wierzymy – Twoi chórzyści.
Pożegnanie śp. Tadeusza Cecuły
wygłoszone w dniu pogrzebu przez panią Danutę Paszek